Dłuuuuuuuuuuuuugo mnie tu nie było, ale podkusiło mnie, żeby wrócić do blogowania.
Dziś na pierwszy ogień idą kosmetyki do włosów.Jeśli myśleliście, że linia Johna Frieda to numer 1, przygotujcie się na jego konkurencję - Paula Mitchella!
W ostatnim czasie miałam przyjemność testować kosmetyki z linii Awapuhi - szampon, odżywkę oraz krem do regeneracji, które dostępne są między innymi w krakowskim Atelierze Bernady.
W skrócie: do testowania zaangażowałam całą rodzinkę, żeby przekonać się, jak ta seria poradzi sobie przy różnych typach włosów.
Pierwsze denko to szampon - nie zdążył nawet dotrwać do dzisiejszej recenzji, więc wybaczcie brak buteleczki na zdjęciu (zapomniałam cyknąć foty wcześniej <guilty>).
Wrażenia?
Jeśli chodzi o plusy - delikatna konsystencja i nietypowy zapach, który nie jest ani mdlący, ani chemiczny. Po umyciu włosy są miękkie, dobrze nawilżone i bardzo łatwo je rozczesać. Świetnie regeneruje zniszczone końcówki, a włosy ładnie się błyszczą.
Minusy - wysoka cena i dość mała pojemność, niewygodne opakowanie od odżywki.
Podsumowując - zdecydowanie warte swojej ceny,a już po kilku tygodniach stosowania widać pierwsze efekty!
Świetny wpis, recenzje dobrze się czyta oby tak dalej 😂zaaobserwoałam Zapraszam do siebie, także jestem początkująca, więc możemy się wspierac
OdpowiedzUsuńdzięki :)
UsuńŚwietne zdjęcia :) Pierwszy raz widzę te kosmetyki, ale muszę przyznać - zainteresowały mnie :)
OdpowiedzUsuńteż do niedawna ich nie znałam, dzięki :)
UsuńNie słyszałam jeszcze o tej firmie, ale brzmi ciekawie. Dobrze, że były jakieś efekty przed skończeniem się opakowania!
OdpowiedzUsuń